Alkoholiku ty mój drogi
Już się plączą twoje nogi
Niewyraźne twoje słowa
Jutro będzie boleć głowa
I na ławce tak siedzicie
Tanim winem wciąż śmierdzicie
Butelka już kolejna pusta
Strasznie sine wasze usta
I przepita znów wypłata
Znów pijany w domu tata
Żona musi wciąż harować
By się syn mógł edukować
Zawsze kiedy się upije
To swą żonę ciągle bije
I wciąż robi awantury
Wykrzykuje jakieś bzdury
Mały synek wszystko widzi
On cię za to znienawidzi
Alkohol tobą tu kieruje
Później płacze i żałuję
Pić nie będzie obiecuje
Tylko czemu okłamuje
Swej rodziny nie szanuje
Całe życie im rujnuje
I w ruch znowu idzie pas
Ale przyjdzie taki czas
Gdy dorośnie on się obroni
Wtedy ty dostaniesz z jego dłoni
Doszło do tej sytuacji
Kiedy ojciec nie miał racji
Syn zacisnął swoje dłonie
Stanął w matczynej obronie
Nie wiedziałeś o co chodzi
Że alkohol zdrowiu szkodzi
Żona z synem już bez żalu
Odwiedzają cię w szpitalu
Wciąż wracałeś późno w nocy
Nie otrzymali od ciebie pomocy
Oni tobie wybaczyli
Kiedy w stanie ciężkim ciebie zobaczyli
Nie zapomną kiedy piłeś
I ich codziennie ciągle biłeś
Oni ciebie się wciąż bali
Sami teraz już zostali.