Z duchowej nędzy wolno się podnoszę,
moje słowo wszystkim głoszę
wszystkim którzy popadali
aby się nie poddawali
zapytałem gdzie mój bóg
kiedy w mordę tłukł mnie wróg
dzisiaj szatan mi pomaga
on modlitwy nie wymaga
kiedyś bylem stary w bagnie
uwierz tego nikt nie pragnie
ludziom w głowach się pier****
i tam wchodzą z własnej woli
życia swego nie marnuję
most kolejny tu buduję
życia wciąż się edukuję
i przed niczym nie hamuję
popatrz na mnie teraz stary
chwytam ciezar na swe bary
jak wyżywam się lirycznie
trzymam dobrze się psychicznie
twardo stań na swoje nogi
nie zobaczysz nic z podłogi
przestań w końcu się pogrążać
zacznij ścieżką swą podążać
sam kierujesz swoim losem
a więc śmiało idź za ciosem
weź ze sobą swe bagaże
sluszna drogę ci pokaże
swe problemy zmieniaj w pył
nie odwracaj się już w tył
inaczej będziesz glebę rył
i z cierpienia będziesz wył
pełno do zdobycia gór
zburz przed sobą każdy mur
i nie słuchaj wrogich bzdur
musisz silny być jak tur
pokaż im że jesteś twardy
nie opuszczasz nigdy gardy
pokaż im wszystkie dowody
że do walki masz powody.