Dziś do domu sam wracałem
na początku się nie bałem
ale była gęsta mgła
jakaś postać za mną szła
straszne głosy wydawała
jakiś ubiór dziwny miała
przyspieszyłem nagle kroku
bo wracałem już po zmroku
oglądałem się za siebie
księżyc w pełni był na niebie
przebiegł drogę czarny kot
serce zabiło jak młot
i zadrżały moje nogi
już w połowie jestem drogi
idę dalej z papierosem
dym wypuszczam sobie nosem
ktoś mnie nagle zatrzymuje
pyta czy go poczęstuje
więc częstuję zawodnika
już po chwili we mgle znika
obok w krzakach człowiek leży
włos na głowie mi się jeży
ktoś pijany czy to zwłoki
w przód zrobiłem długie kroki
strach już w głowie się nie mieści
znowu w krzakach coś szeleści
mijam typa z zakrwawioną szmatą
już mnie goni gość z łopatą
szybko przed nim uciekałem
ale szanse marne miałem
i się wtedy przewróciłem
i na szczęście się zbudziłem
nie wiem czego się tak balem
i przed niczym uciekałem
to się przecież nie zdarzyło
to mi się po prostu śniło…