Szlugi

Musze w końcu sie postarac
zeby przestac ciagle jarac
Bo przez to jaranie
Moje serce w koncu stanie
Kiedys smierc do drzwi zapuka
Powie ze mnie ciagle szuka
Nie chce palic a mozg pal
Skad mam wziac na szlugi szmal
Znowu w plucach jakies luki
Chyba kupie je na sztuki
Zamiast splacac swoje dlugi
Ja kupuje znowu szlugi
Kiedy nie mam ktos czestuje
Wtedy grzecznie podziekuje
Wiem ze kazdy to potwierdzi
Ze od fajek z ust mych smierdzi
Ja nic na to nie poradze
Ze z nalogiem se nie radze
Chociaz nie gustuje w fajkach
Jakie spotykamy w bajkach
I codziennie znow szalenie
Chcialbym rzucic to palenie
Z nalogiem zerwac wciaz probuje
Gumy plastry juz kupuje
Jednak egzaminu to nie zdaje
Hajs na fajki wciaz wydaje
Obstawiona kumplowi pojarka
Kiedy pije z nim browarka
Gdy sie pije az sie prosi
By zapalic bo az nosi
Kilka dni juz nie palilem
Lecz po fajki znow chwycilem
Juz myslalem sie udalo
Tylko mi sie wydawalo
Gdy kuplowi sie zalilem
Znowu fajke zapalilem
Nie wiem po co ja to robie
Dlon ma szlugiem sobie zdobie
Bo papieros jest nalogiem
On jest moim strasznym wrogiem
Nawet jesli strace wlosy
Bede jarac papierosy